Czego nauczył mnie Wielki Człowiek?
O spotkaniu i preludium doń. Przeżywając szarpnięcia na drodze ku obecnej formie.
Jak opisać Mą potrzebę Przenoszenia życia w słowa Gdy w przeżyciach żądnych liter Najważniejsze jest pomiędzy Czy zasadnym jest szukanie Treści trzewi mych z żołądka Gdy paznokciem chcę rozszarpać Duchy w piersi mi siedzące
Chcesz pisać, pracować, uprawiać sztukę. Chcesz też medytować, odpoczywać, szukać przestrzeni na myśli i realizację kolejnych pasji. Chcesz otaczać się wiedzą i głodem tejże wiedzy, czynnościami i aktywnościami. Pożerać, wprawiać w ruch, i tworzyć jednocześnie. Realizować i odnajdywać ducha stworzenia. Wiesz przecież, że tak się nie da. Że gorączka trawi twe myśli i użyźnia błędne oczu wędrówki. Wiesz też, że można sobie z tym poradzić. Masz świadomość taktyk, praktyk, czy schematów. Problem w tym, że jesteś zachłanny. I nie kusi cię wizja naprawy. Pytasz się - jak dużo tego wszystkiego zawdzięczasz Wielkiemu Człowiekowi? Ile ratunku z otchłani, a ile zrzucenia weń?
Zszokowała cię odpowiedź
Prawie ci wypadł dyktafon z dłoni, gdy
Siedząc nad kartką przekreślasz coraz to kolejne linie zdań, próbując znaleźć te, które opowiedzą prawdę o tobie. Szukasz kombinacji liter i symboli wyrażających w sposób dobitny twój stan emocjonalny owego popołudnia. Przynajmniej w półprawdzie, ślizgając się po powierzchni, wzbudzając jednak zrozumienie wśród czytelników. Chcesz opisać, ubrać w słowa pragnienie bycia zrozumianym.
Bowiem tego dnia roboczego, daty pańskiej nie wspomnianej, w refleksach słońca wpadających przez okno za twoim prawym barkiem, słyszysz słowa burzące cały twój obraz z wyobrażeń wytworzony.
Więc to, co widzisz nie pomnikiem wielkości, a upomnieniem nieznaczności było.
I nim zbierzesz się w sobie i zaciśniesz palce na wysuwającym się z dłoni dyktafonie, kolejny cios - tym razem mówiący ci o swej własnej małostkowości. Niby drobnostka, drobinka strzepnięta dłonią, rzucany od niechcenia frazes.
Jakim cudem tyle pychy i ślepoty w tobie było?
Właśnie przez tę swobodę, tym bardziej cios jego rżnie głęboko w bruzdach, kauteryzując poruszeniem; formując w słowa blizny. A to wszystko, siedząc wygodnie w fotelu.
Siedzicie oboje. On mówi, ty pytasz i nagrywasz.
Prawym okiem rejestrujesz refleksy szyby nad prawym barkiem, który w dół schodząc, w dłoń z dyktafonem się zmienia. Z wciśniętym przyciskiem nagrywania i przyciętymi paznokciami. Tyle na razie z twojego ciała zostało, gdy przed tobą, pod lekkim kątem, wysnuwając w twoją stronę lewe ramię starcze, siedzi Wielki Człowiek, który od niechcenia mową burzy świat.
Wręcz żałośnie standardowo zaczęła się ta historia twoja, jedna z tych pamiętnych a niepozornych. Telefon, zlecenie, zwyczajny zarobek w niestandardowym otoczeniu. Prosta sprawa - jest Wielki Człowiek. Nawet Go znasz i podziwiasz. Dostał on nagrody, został doceniony. Światły i godziwy.
Dokładnie tego Człowieka masz szansę przepytać. Wywiad zrobić w sensie. Z dyktafonem i notesem - a jak się postarasz i dogadasz, to nawet u Niego w domu, poznając Go intymnie. W jego żałośnie standardowym wiejskim budynku z drewna, do którego tak wielu z nas aspiruje.
Piękny jest jest ten domek. Widzisz leniwe niedziele i zimowe wieczory przy kominku. Masz nadzieję, że kiedyś i tobie uda się w takim zamieszkać. Nawet gdy nigdy nie będziesz Wielką Osobą. Żeby przynajmniej na starość - preferując wcześniejsze daty jednak.
Na to jednak nadejdzie jeszcze czas. A teraz: telefon, wywiad, kalendarz. Trzeba się przygotować, zebrać materiał, opracować źródła i naszkicować pytania. I to nie byle jakie! Stworzysz zestaw jakże błyskotliwych i paralelnych między sobą i życiorysem dociekliwości. Takich, które zostają w duszy tak mocno, jak słynne sentencje z historii.
Z wyjętymi poza rejestr obecności dniami i herbatą w plątaninie żył pomiędzy sercem, a mózgiem, objawiasz się przed sobą z dziką satysfakcją. To się nazywa eksperckość i osiąganie wyżyn kunsztu dziennikarskiego! Wielki Człowiek z pewnością doceni twą pracę badawczą i pytania, które usłyszy na otwarcie wątków wywiadu.
Mógł on wiele lat żyć i wiele rozmów udzielać - ale tu będzie inaczej. Nie zgoła, aby jaka to niespodziewalność się objawiła. Z pewnością nie taka, gdzie po pierwszej słów wymianie, notes się zamyka, dyktafon upada nietrzymany, a tobie tylko pozostaje wspominać ową chwilę jeszcze długie lata.
Nic takiego się nie zdarzy. Po to się właśnie tak dokładnie przygotowujesz.
Wielki Człowiek jest typem starszego inteligenta. Wielce szanowanego w kręgach bez medialnej ferii barw. Gdy mówił publicznie, ludzie słuchali i szanowali. Ze swoistą charakterystyczną akcentacją słów rezonował swoimi treściami z jestestwem zebranych słuchaczy. Może nawet poczynił jedno, czy kilka Wielkich Dzieł. W jakiś sposób w końcu zasłużył na te swoje miano. A jest on jednym z tych, którzy faktycznie zasłużyli.
Ah, być takim Wielkim Człowiekiem, mieć dom i autorstwo Wielkich Dzieł!
Ah, dobrodusznie burzyć pisarsko-dziennikarskie ego!
To właśnie przez niego teraz modlisz się o mądrość, a nie głód. Myślisz o życiu z bezgranicznym ssaniem wewnątrz twej powłoki ludzkiej, która mrozi nienasyceniem i karmi oczekiwaniem. Myślisz o odżywianiu się, stojąc obok.
Masz mu trochę za złe, że uświadomił cię o istnieniu tej przestrzeni niezagospodarowanej.
Chociaż na razie, to dopiero jesteś w pociągu. Notatki suną ci przed oczami, odciągając uwagę od coraz to mniej zurbanizowanego krajobrazu za oknem. Zastanawiasz się, czy nie ściągnąć zasłonki, tak by nie raziło cię poranne słońce. Termos z naparem delikatnie stukocze na stoliku, frustrując cię tym, że po nalaniu do kubka musisz chwilę odczekać na ostygnięcie. Bliska ci to koleżanka, niecierpliwość. Często ze sobą dyskutujecie i w scysje wchodzicie.
Dziś chyba jest jej dzień. A proszę bardzo, niech się wyszaleje - lepiej teraz, niż później.
Wielki Człowiek też podróżował. Swojego czasu wiele razy w wiele miejsc. Dawał swoim jestestwem świadectwo celebracji każdej wyprawy - tej mniejszej, jak i tej znacznej. Poświęcał on czas na dzienniki, notesy, oraz notatki na marginesach. Powiadają, że to one kształciły jego charakter, oko, oraz wiedzę.
Ty też podróżujesz - tym razem tylko pociągiem pod miasto. Niemniej, zdaje ci się to odpowiednio paralelnym doświadczeniem. Owijaniem stóp w onuce z zapisanych kartek. By wypełnić przyduże Jego buty, których wizja majaczy na horyzoncie twego ego.
Spoglądasz w notatki. Jesteście sobie pisani.
Gdy słońce przesunęło się, by zerknąć do wagonu z drugiej strony, rejestrujesz kwilenie dziecka. Kilku nawet. Wraz z ich opiekunów pogodnym uśmiechem, czy też umęczonym wzrokiem. Oni również są Wielcy. Chwilę doświadczasz ich świata.
I mimo płonnych starań by wytłumaczyć brak logiki, bardziej frustruje cię herbata w termosie, niż rosnący ryk wyrażający sprzeciw wobec skupienia. Mówisz sobie, że to już Jego odległy wpływ działający bezwiednie na ciebie.
Czy aby na pewno? Człowieku, istoto lubiąca spójne historie, które sama sobie opowiada. Ile opowieści dotychczas już takich się usłyszało? Ile punktów w przestrzeni umysłu i narracji historycznej połączyliśmy ze sobą tylko dlatego, że nam to pasowało i wydawało się sensowne?
A może dopiero teraz uświadamiasz sobie swój rozwój? I drogę, jaką udało się przejść?
W pokłosiu przemyśleń i dźwięków wokoło, zastanawiasz się, czy to cierpliwość, dar od Niego, czy instynkt rodzicielski. Czy dojrzałość personalna, czy zblazowanie i nihilizm.
Notujesz myśl w zeszycie, mając nadzieję, że jakoś ją poruszysz w nadchodzącej rozmowie.
Obawiasz się jednak, że już myślami wybiegasz za daleko. Już chcesz mieć Go dla siebie - olśnionego twoją osobą, chętnego unieść cię jestestwem swym na swój poziom.
To już nie wyprawa pociągiem podmiejskim by przeprowadzić klasyczny wywiad na zlecenie. Bynajmniej też nie codzienność dziennikarska.
Przecież to wszystko to preludium do redefinicji swego bytu nie tylko w oczach społecznych, czy zawodowych, ale i samej natury człowieka. Prolog do historii o odkrywaniu talentu i wspaniałej myśli podmiotu lirycznego przez jeszcze bardziej utalentowany i pełen myśli podmiot.
Co ciekawe - może jakiś pierwiastek prawdy nawet w tym wszystkim był.
Cóż takiego rzekł ci Człowiek?