Książki między granitami. O Fińskim czytelnictwie.
Bo gdzie indziej zakochać się w literaturze, jak nie w Helsinkach?
Stacja metra Uniwersytetu Helsińskiego. Tutaj jeszcze pod ziemią, wykuta w twardym granicie. Kawałek dalej już szyny wysnuwają się na powierzchnię, otwierając widok na przemykający świat i zadaszone perony. Tak, byśmy mogli skakać nad wodą po rozrzuconych kamieniach. Po 70% powierzchni Helsinek pokrytych wodą i 9% pokrytych skalnymi wyspami. Urok tych regionów. Wszędzie wszystko albo stoi na granicie, koło granitu, albo jest w tym granicie wyryte. Przeorane ciągami wodnymi. Zatokami, odnogami rzek wdzierającymi się pomiędzy skałę i tkankę miejską. A nad tym wszystkim, tory.
Jedziesz z przedmieść na stałym lądzie. Jeszcze ten świat, gdzie spójność terenu jest wyższa. Jedno, co się nie zmienia, to drzewa i granit. Wsiadasz na stacji, której nazwy nawet nie za bardzo wiesz jak wymówić. Próbujesz. Sprawdzasz w internecie - nic podobnego. Nieważne. Żeby gdziekolwiek dojechać nie musisz przecież języka znać. Trochę orientacji w terenie i łączenia kropek. Patrzysz więc na mapę - daleko. Patrzysz na metro - blisko. Wsiadasz, jedziesz. Zaraz będziesz, więc możesz poczuć się w międzyczasie jak mieszkaniec tych imigranckich przedmieść. Wyróżnika na mapie Finlandii - bo kto na zimną północ pojedzie? Bo jak w ogóle dogadać się z tymi zamkniętymi w sobie ludźmi o jasnej karnacji? Tymi, którzy otwierają się najchętniej przy swoich i przy kieliszku? Klasyka tułaczego bytu. Stolica więc.
Więc jedziecie razem, złączeni tym niewypowiedzianym doświadczeniem. A w międzyczasie, obserwujesz.
W pociągu wzrok ci krąży między oknami, a wnętrzem wagonu. Na chwilę głowa w prawo, na zewnątrz. Potem w lewo, na ludzi. Powtórz. Taka godzina, że niezbyt dużo pasażerów. Ale ktoś tam jest. Więc obserwujesz. A to przejazd z jednej wyspy archipelagu na drugą, a to kolejna osoba z książką zajmuje zwyczajowo miejsce obok kolejnego pustego. Bo dystans trzeba zachować odpowiedni. Wątek powtarzający się. Wątek, po którym rozróżniasz lokalsów od przyjezdnych, od tymczasowych, od przeszczepionych - czy to dobrowolnie, czy nie. Formowanie grup, utrzymywanie bliskości. Chyba już przestał ten widok być niecodzienny. Krzesełko na chodniku, wokoło niego mały tłumek. Ktoś zajmujący miejsce obok ciebie na ławce w parku. Ale jeszcze zaleciałości czuć i widać. Tych wycofanych wobec tych społecznych.
Jedziesz z przedmieść, których struktura przywodzi na myśl modernistyczne wizje Le Corbusiera. W końcu ich zamysł budował sporą część Finlandii. Czy też była budowana w oparciu o ich zamysł. Semantyka. Jak zwał tak zwał. Ważne, że planowanie urbanistyczne zostało tu mocno ukierunkowane w stronę tworzenia wyspecjalizowanych dystryktów mieszkalnych, przemysłowych, czy usługowych. Tworzenia pewnej struktury, która następnie przenosi się na mentalność. Z centralnym punktem - zarówno fizycznym, jak i metafizycznym. Właśnie tam zmierzasz.
Teraz wyjeżdzasz z przedmieścia, gdzie każde małe osiedle ma swoją wydzieloną mapę i segment ziemi - formując razem dość nieregularny plaster miodu. Z centrami handlowymi służącymi za jakiekolwiek ośrodki świadczenia dóbr i usług. Borze mój liściasty, jak tu zielono. Jak tu daleko od wszystkiego. Jak tu tylko bloki, metro, galeria, sklepy halal. Do centrum więc. Do kamienic, uniwersytetów, instytucji. Do biur i życia nocnego. Turystów korzystających z tanich lotów, przepraw promem i knajpeczek. Festiwalu jazzowego na jednym z głównych skwerów.
Ale w ogóle dlaczego mielibyście słuchać tu o fińskiej urbanistyce od entuzjasty-amatora? Jaka w tym lekcja o społeczeństwie? Dla kontekstu. Nadajemy kontekst, w którym z czasem dopłyniemy do brzegu. To też ważne. Też formuje umysł. Nie dajcie komukolwiek wam wmówić, że otoczenie nie formuje człowieka. Tak samo środowisko, lokalna społeczność, społeczeństwo, jak i dom rodzinny, osiedle, miasto, narodowa architektura.
I architektura może ci dużo powiedzieć o lokalnej mentalności i wartościach. I architektura może ci dużo powiedzieć o wzorcach, które chcemy promować lokalnie. Pokazać ducha narodu.
Tak, jak możemy pamiętać w Polsce przesłanie kompleksu wyższości posągów autorytaryzmów, czy masywności ludowej socrealizmu. Narracji stanowionych przez wielkich, o wielkich, ale dla maluczkich. To, że (raczej) nie stawiamy dziś łuków triumfalnych, nie oznacza, że konstrukcje nie pełnią już roli propagandowej (w tym szerszym, nie pejoratywnym znaczeniu).
Gdzie byliśmy? Ah, tak. Uniwersytet Helsiński.
Wychodzisz w stronę Dworca Centralnego. Wokoło ciebie tłumy ludzi przemykających za codziennym życiem piątkowego poranka. Głównie piątku turystycznego i roboczego fińskich brunetów. Wszyscy blond-włosi już poza miastem celebrują te jedyne dwa miesiące słońca w roku. Wysokie stropy, zieleń utlenionej miedzi, posągi i witraże w stylu art deco. Dużo przestrzeni i prostoty funkcjonalnej, z głównym wejściem na przeciwko Muzeum Ateneum, w którym na kilka godzin zatracić się możesz w kontemplacji warstw farb olejnych i wybitnego wykorzystania bieli. Potrafią tu oni celebrować surowość natury.
Tyle, że tym razem, jesteś na tyłach Dworca. Azymut północno-zachodni. Biblioteka Oodi. Centralny punkt uwagi tej części Helsinek. I dosłowna Oda do fińskiego dziedzictwa i duszy. Żywy symbol architektoniczny przywiązania do literatury i zdobywania wiedzy.
Jednym z kluczowych elementów krajobrazu na Północy są książki. W ręku, na ławce, w wagonie metra. Celebrujesz tereny zielone z książką w ręku. Ławki miejskie i skwery z książką w ręku. Pociągi i autobusy z książką w ręku. To jednocześnie jest i nie jest element krajobrazu. Czytelnictwo jest jednym z kluczowych czynników kształtujących zarówno indywidualną, jak i zbiorową tożsamość. Księgarnie są powszechne i uczęszczane. Tak samo, jak biblioteki.
A Oodi, najważniejsza spośród 870 bibliotek publicznych, jest najbardziej znaną biblioteką Finlandii. Żywym (w pewnym znaczeniu) symbolem więzi społeczeństwa z literaturą. Społeczeństwa, gdzie statystyczny Fin wypożycza 12 książek rocznie.
Monumentalna, ukoronowana falą prosta bryła prostokątna skrywa trzy piętra ekstensywnie wykorzystywane przez mieszkańców. Oraz turystów. Chociaż ci, wydaje mi się, bardziej z ciekawości nowalijki, niż faktycznego użytku. Zawsze fajnie zrobić sobie fotę w dizajnerskim, minimalistycznym wnętrzu skandynawskim, nie? Siądź na chwilę, do cholery. Rozejrzyj się, skorzystaj, poczuj ową niewidzialną nić łączącą pokolenia. Zainspiruj się.
Pobądź przez chwilę Finem. Poczytaj. Przeżyj tysiące istnień odbijających się echem w naszym własnym mikrokosmosie. Poświęć część swojego życia autorowi - jego bohaterom i myślom.